Wycieczko – pielgrzymka do WIEDNIA (zapowiedź)
5 listopada 2013Akademia Mikołaja (30 XI 2013)
2 grudnia 2013W dobie obecnego czasu, w naszej ojczyźnie nie odczuwamy ciążącego nad nami mitologicznego miecza Damoklesa, tyranii Antiocha IV Epifanesa, czy antykatolickich rządów Callesa w Meksyku, lecz nie brakuje medialnej propagandy, politycznie bezkrwawej, lecz w rzeczywistości głęboko raniącej ludzi nagonki, opiniotwórczych, mijających się z obiektywną prawdą komentarzy, które promując subiektywizm jednostki, godzą w społeczeństwo, patriotyzm, a przede wszystkim w Boga!
2 Mch 7, 1-2. 9-14 Wiara braci męczenników w zmartwychwstanie
Zdarzyło się, że siedmiu braci razem z matką również zostało schwytanych. Bito ich biczami i rzemieniami, gdyż król chciał ich zmusić, aby skosztowali wieprzowiny zakazanej przez Prawo. Jeden z nich, przemawiając w imieniu wszystkich, tak powiedział: «O co pragniesz zapytać i czego dowiedzieć się od nas? Jesteśmy bowiem gotowi raczej zginąć aniżeli przekroczyć ojczyste prawo». Drugi zaś brat w chwili, gdy oddawał ostatnie tchnienie, powiedział: «Ty zbrodniarzu, odbierasz nam to obecne życie. Król świata jednak nas, którzy umieramy za Jego prawo, wskrzesi i ożywi do życia wiecznego». Po nim był męczony trzeci. Na żądanie natychmiast wysunął język, a ręce wyciągnął bez obawy i mężnie powiedział: «Z nieba je otrzymałem, ale dla Jego praw nimi gardzę, a spodziewam się, że od Niego ponownie je otrzymam». Nawet sam król i całe jego otoczenie zdumiewało się odwagą młodzieńca, jak za nic miał cierpienia. Gdy ten już zakończył życie, takim samym katuszom poddano czwartego. Konając, tak powiedział: «Lepiej jest nam, którzy giniemy z ludzkich rąk, a którzy w Bogu pokładamy nadzieję, że znów przez Niego będziemy wskrzeszeni. Dla ciebie bowiem nie ma wskrzeszenia do życia».
Było siedmiu braci…, mężczyzn z krwi i kości, synów jednej matki. Było też siedmiu braci…, którzy powstali dla potrzeb spiskowej teorii dziejów, którą uknuli w swych gabinetach saduceusze. Choć obydwie historie dotykają tej samej rzeczywistości, to jednak tylko w tej machabejskiej, z drugiego wieku przed Chrystusem, widzę autentyczną wiarę w pozagrobowe życie. Ta, napisana przy dyrektorialnym stoliku, trąci nie tyle niedorzecznością, czy niemożliwością zaistnienia w tzw. realu, lecz w porównaniu z ową pierwszą, po prostu niewiarą!
A tu chodzi o wiarę, poprzez którą siedmiu Machabeuszy, za zdartą już na ziemi zasłoną śmierci, zobaczyło życie… Znamienne były słowa czwartego z nich: Lepiej jest nam, którzy giniemy z ludzkich rąk, a którzy w Bogu pokładamy nadzieję, że znów przez Niego będziemy wskrzeszeni, w których dostrzegam analogię do wypowiedzianych dwadzieścia wieków później na meksykańskim cmentarzu słów Cristo Rey! (Niech żyje Chrystus Król!) Wypowiedział je stojący nad fosą własnego życia piętnastoletni José Sánchez del Río, który umierając za wiarę, w ostatnim momencie życia, płynącą z ran krwią wykonał znak krzyża…
Dlaczego o tym mówię…? – bo powyższe przykłady zawierają odwieczną prawdę, której wynik, podobnie jak w matematycznym równaniu, musi się zgadzać! Jeżeli nie wyznajesz Cristo Rey!, to naturalnie nie ma mowy o żadnych prześladowaniach… Jeśli natomiast Chrystus jest twoim Królem, prędzej czy później dotknął cię szykany i obelgi z powodu wyznawanej wiary pomimo, że nie żyjesz w Bhutanie, na Sri Lance, w Kambodży, czy innych „tolerancyjnych” miejscach świata. Owi, tzw. wyznawcy pokoju, szykanują chrześcijan, tylko dlatego, że są uczniami Chrystusa… A owa chrześcijańska mniejszość, niejednokrotnie nie mająca nawet wsparcia machabejskiej matki, musi tolerować nietolerancyjną wobec siebie politykę…
W dobie obecnego czasu, w naszej ojczyźnie nie odczuwamy ciążącego nad nami mitologicznego miecza Damoklesa, tyranii Antiocha IV Epifanesa, czy antykatolickich rządów Callesa w Meksyku, lecz nie brakuje medialnej propagandy, politycznie bezkrwawej, lecz w rzeczywistości głęboko raniącej ludzi nagonki, opiniotwórczych, mijających się z obiektywną prawdą komentarzy, które promując subiektywizm jednostki, godzą w społeczeństwo, patriotyzm, a przede wszystkim w Boga!
Tylko w sercach prawdziwie zwróconych ku Prawu Bożemu, którego w chrześcijańskim świecie wcale nie wyraża li tylko piątkowa wstrzemięźliwość od wieprzowiny, lecz nieustępliwa obrona wartości najważniejszych, odnaleźć możemy nie zatrutego, narodowego ducha. W nim nie ma miejsca na kult współczesnych bałwanów, gdyż zrewolucjonizowało go zawsze świeże i nowe spojrzenie w życie wieczne…
W tym duchu, w dniu naszego narodowego święta, odczytajmy słowa Zygmunta Krasińskiego, przy którego imieniem nazwanej ulicy, mieszkam w Sosnowcu: Niczym Sybir, niczym knuty, ni cielesnych tortur król, lecz Narodu duch zatruty, to dopiero bólów ból.
ks. Adam Pastorczyk SCJ